środa, 20 lutego 2013

Pekin dzień drugi

Marika: Dzień rozpoczął się od polskiego śniadania. O 8 poszliśmy do Zakazanego Miasta, gdzie spacerowaliśmy kilka godzin między pałacami różnych harmonii i tak się sharmonizowaliśmy, że wtoczyliśmy się na Wzgórze Węglowe. Tam czekała na nas piękna panorama Zakazanego Miasta. Dodam, iż pogoda jest fantastyczna, ani jednej chmurki na niebie, brak oznak smogu - chyba Mao specjalnie dla nas zaserwował słońce w pakiecie, które ma nam towarzyszyć do soboty - według wujka Google. Dziś zebraliśmy się na odwagę i jedliśmy lunch w prawdziwej chińskiej restauracji. Ani jednego turysty, sami Chińczycy, przy użyciu, migowego, polskiego i angielskiego zjedliśmy smacznie i pałeczkami. Najedzeni udaliśmy się do Muzeum Narodowego, a potem do Świątyni Nieba. W między czasie Maciek szukał chleba/bułek/piekarni/hipermarketu - przeszliśmy 20 km i niestety wróciliśmy bez prowiantu. Na kolację wybraliśmy się na słynną ulicę Donghuamen - żywy market: skorpiony, szarańcze, jaszczurki latające, węże, owoce morza, rozgwiazdy, larwy, embriony kurcząt, rekiny, owcze penisy, owoce na słodko i dużo innych niezidentyfikowanych obiektów. Niestety nie przełamałam się na skorpiona, ale Maciek pokazał swoją męskość i skonsumował szaszłyk z robaków/żuków! Ja z Małą postawiłyśmy na naleśniki, sajgonki, dumplingsy i owoce w karmelu. Nikomu nic nie zaszkodziło i mamy się dobrze.
Więcej zdjęć za parę dni - dodamy posta o uaktualnieniu.







































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz