sobota, 2 marca 2013

One night in Shanghai


Kasia: Chiny to Kraj Paradoks. W niczym nie można doszukać się reguł. Jogurt kosztuje 4 zł a piwo 2,5 zł. Za każdym razem, gdy zmieniamy miejsce zamieszkania, próbujemy rozszyfrować ich system wartości, ale to jest trudniejsze niż polizanie własnego łokcia. Nawet nie próbujcie! ;)
Szanghaj dał nam okazję zasmakowania życia nocnego w wielkim mieście. Mariola zabrała nas na imprezę do klubu MOOK (http://www.facebook.com/MookShanghai). Ojjj....jakże wielkie wrażenie wywarł ten klub na naszej "skromnej" białostockiej trójce. Wystrój bardzo nowoczesny, ale nic wyjątkowego. Pokazy taneczno-muzyczne na dość wysokim poziomie. Ale nie to nas zaszokowało. Wyobraźcie sobie, że wychodząc z klubu ochroniarz....tak, tak OCHRONIARZ z dyskoteki, z uśmiechem na twarzy prosił nas, zebyśmy nie szli jeszcze spać  i zostali, bo noc młoda i impreza bardzo fajna. W Chinach ochroniarze uśmiechają się do klientów i nawet lubią sobie z nimi zamienić parę słów.
 To nie wszystkie 'atrakcje'. W dyskotekowej ubikacji zatrudniono dwie osoby: jedna podaje papierowe ręczniki prosto do rąk własnych korzystającego z WC, a druga odbiera je i wyrzuca do kosza. Aż dziw bierze, że nie ma nikogo od wyciskania mydła w płynie i mycia rąk. Dodam, że MOOK nie jest nadzwyczaj ekskluzywnym klubem. Dzieki takim etatom Chiny mają dość niski wskaźnik bezrobocia.  Od nich też możemy się wiele nauczyć, choć należy tę wiedzę stosować wybiórczo :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz